sobota, 14 września 2013

Rozdział 22

...Bardzo nam smakowało i po posiłku poszliśmy spakować Justina, gdy już mu pomogłam się pakować to...
Przez chwile zapatrzyłam się, a wtedy chłopak podszedł do mnie od tyłu i złapał mnie w pasie i wtedy się odcknełam i uśmiechnełam. Justin spojrzał mi głęboko w oczy, a ja jemu i Juju mnie pocałował czule i namiętnie. W jego garderobie była sofa i gwiazdor mnie tam pokierował po czym położył mnie na niej i sam się pochylił na mnie i zaczeliśmy się całować i obściskiwać. Czułam, że Justin chciał czegoś więcej i wtedy przerwałam i zaczełam rozmowe:
J- Justin?
Jus- Coś się stało?
J- Szczerze mi powiedz czy chcesz coś ode mnie teraz?
Jus- O co chodzi?
J- No o to czy myślisz, że się z tobą prześpie dziś?
Jus- Jak szczerze to czułem, że tego chcesz.
J- OOOO Nie, nie i nie! Zrozum mnie Justin.
Jus- Dobrze jeżeli nie chcesz to nie będę cię do tego namawiał.
J-Naprawde?
Jus- No tak, to miało być piękne, a nie przez namowe.
J- Dziękuje, że rozumiesz.
Jus- Jak nie ja to kto?
J- HAHA Kocham cię za to.
Jus- A ja cię kocham za całość.
J- No ja też..
Jus- Jak wróce z Europy to zorganizuje spotkanie z rodzicami.
J-Aha..
Jus- Coś źle powiedziałem?
J- Nie, nie po prostu jestem ciekawa reakcji twoich rodziców.
Jus-To fajnie nie?
J- No fajnie sukienke już nawet mam wisorek też. Wszystko jest tak piękne jak w bajce.
Jus-No jeszcze buty i kosmetyki i oczywiście jak chcesz i będziesz gotowa.
J- A co mam chcieć bo nie rozumiem?
Jus- No bo trzeba zakupy zrobić nie?
J- A jednak chcesz mi kupować rzeczy nie dasz się namówić?
Jus- Nie dam się namówić i kupie ci je jak wróce. Pojedziemy do jakiś sklepów i wiesz...
J- No dobrze:)
Wtedy znów zaczeliśmy się całować i po paru minutach postanowilismy, że pomogę Jusowi posprzątać i wtedy on mnie odwiezie do domu.Gdy Już mu pomogłam to on odwiózł mnie do domu. Niestety okazało się, że ja nie wziełąm kluczy do domu, a nikogo nie ma i wtedy Justin kazał mi wsiąść do samochodu i zadzwonić do rodziców. Więc zadzwoniłam:
J-Cześć mamo!, gdzie jesteście?
Mama-A u babci a co?
J- Bo ja jestem pod domem a nie mam kluczy.
Mama- A jesteś z Justinem?
J- No a co?
Mama- To albo przyjedźcie do babci  lub pojedźcie sobie do kina.
J- Dobra zobacze :)
----Koniec rozmowy mamą---
J- Justin moi rodzice są u mojej babci  i mamy albo jechać po klucze albo mamy coś innego porobić, więc.
         (była godz.20:00)
Jus- A może pojedziemy do mnie i najwyżej zostaniesz u mnie w domu co?
J- Nwm... ale na noc?
Jus- No na przykład.
J- Ale ty wylatujesz o 2 a ja do szkoły idę jutro.
Jus- To co zostaniesz a ja pojade i wrócisz sobie rano.
J- Nwm a czym wróce?
Jus- Weźmiesz mój samochód.
J- A prawo-jazdy?
Jus- A masz czy nie?
J- Mam ale w domu
Jus- Uuu..
Wtedy mama do mnie zadzwoniła i:
Mama- Cześć i co wymyśliłaś?
J- Jeszcze nwm.
Mama-Bo Vanessa już jedzie do domu.
J- Ok to cześć.
-----
Jus- I co?
J- Vanessa już jedzie.
Jus- Czyli nie pojedziesz do mnie?
J- Nwm Justin..
Jus- No weźmiesz wtedy ubrania, prawo-jazdy i nawet możesz zamieszkać tam tylko się  zgódź*
J- Zamieszkać do czasu aż ty wrócisz?
Jus- Przecież mówiłaś, że chiałabyś pomieszkać w takim domu. Nawet możesz z Vanessą.
J- Na prawde?
Jus- No tak.
Wtedy wyszliśmy z samochodu bo zobaczyliśmy moją kuzynkę i się przywitaliśmy potem przedstawił Justin jej tą propozycje,a  ona się na mnie popatrzyła z wyrazem twarzy, że się zgadza, a ja:
J- A co na to rodzice?
V- Zadzwonimy zobaczymy.
J- Justin więc jak moi rodzice się zgodzą to ok.
Jus- No czekałem na taką włąśnie odpowiedź.
V- Ale chcesz abym ja z nią i w twoim domu zamieszkała?
Jus- No tak. Jesica dzwoń.
J- Ok
I zadzwoniłam, a mama powiedziała, że mamy czekać na nich i wtedy zdecydują.
---
J- Jest słabo.
Jus- A co?
J- Powiedzieli, że mamy na nich czekać zaraz będą.
Jus- To nie jest  tak źle.
V- No właśnie Jesica nie bądź spięta bo nie pozwolą.
J- No właśnie się boje.
V- Przyjechali!!!!
J- ( już panikowałam)
Weszli i przywitali się potem powiedzieli:
M- Co to za pomysł?
Jus-No..
J-(przerwałam mu i powiedziałam):No taki jak mówiłam więc co?
T- Jest tak bo właśnie my wylatujemy we wtorek do NY w delegacje i i tak nas nie będzie więc..
J- Tak?
T- Więc jeżeli ta przeprowadzka nie doprowadzi  do niczego co by wam mogło życie zmarnować to możecie.
J- Na prawde?
M- Tak ledźcie się pakować.
Jus- To dziękujemy i w NY mam mieszkanie więc proszę klucze proszę się rozgościć w razie czego dzwonić.
T- Nie trzeba zamieszkamy w Hotelu.
Jus- Nie, na prawde proszę wziąść te klucze.
T- No dobrze więc dziękujemy. A w razie czego lecimy na dwa tygodnie.
J, V- Dobrze.
Poszliśmy się pakować Justin mi pomógł i po kilku minutach pojechaliśmy już do domu Jusa.
V- Będziesz Justin mnie musiał oprowadzić po domu.
Jus- No raczej, Jesica już dziś była.

----Ciąg dalszy zaraz---

Przepraszam za błędy i pozdrawiam moją całą rodzine a zwłaszcza Mariettę
Kocham was
Miłego czytania.

2 komentarze: