sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 93

Że już niedługo święta to dla umilenia czasu i tak aby fajnie się czytało to proszę włączcie sobie:
---Październik zostały 3 tygodnie do narodzin naszego dziecka---
Justin miał dziś wywiad u Ellen więc pojechał przed południem aby się przygotować ja zostałam w domu i miała przyjechać do mnie Carly. Tego dnia nie czułam się dobrze lecz mówiłam sobie, że dam radę i to mnie dopingowało. Chwile po tym jak Justin pojechał to przyjechała moja przyjaciółka i zrobiłyśmy sobie herbatę i strzeliłyśmy sobie pogawędkę. 
C- Jak się czujesz kochana?
J- A nie jest wspaniale ale daję jakoś radę!
C- A co się dzieje?
J- Jest mi bardzo ciężko i takie tam... ( łzy mi się nalewały do oczu jak to mówiłam, ponieważ nie było łatwo)
C- Mogę ci jakoś pomóc?
J- Nie raczej nie :(
C- Ale wiesz, że możesz na mnie polegać, nie?
J- No wiem ale w tej sytuacji to nawet Justin mi nic nie poradzi!
C- Wierzę ci na słowo, że jest ci ciężko!
J-Bardzo...
Chciałam wstać i wtedy poczułam, że nie jest dobrze bo wszystko mnie bolało ale to przez moje maleństwo. Poszłam do kuchni i chciało mi się płakać, złapałam się blatu i próbowałam powstrzymać łzy wtedy Carly do mnie przyszła i powiedziała:
C- Kochana co się dzieje?
J- (Ja ze łzami lecącymi po policzkach powiedziałam): Ja już nie daje rady.
C- Nie mów tak i chodź do mnie.
Carly mnie przytuliła i powiedziała:
C-Dasz radę jesteś silna!
J- Mam nadzieję!
Usiadłyśmy sobie w ogrodzie na leżakach i wtedy zadzwonił Justin:
J- Hej!
Jus- Cześć księżniczko! Co tam?
J- A...
Jus- Co się dzieje?
J- Nie nic...
Jus- Jest Carly?
J- Jest a co?
Jus- Nie nic po prostu jestem pewien, że nic się nie stanie!
J- Aha :)
Jus- Ja mam zaraz wywiad i później od razu wracam do domu dobrze?
J- Tak :) Dobrze to już nie przeszkadzam pa
Jus- Nie przeszkadzasz mi nigdy! Wywiad zaczekać może a ty nie!
J- Kocham cię!
Jus- Ja ciebie bardziej <3
J- (na mojej twarzy pojawił się uśmiech) 
Jus- Chcesz mi coś powiedzieć?
J- Nie. Jak wrócisz to będziemy gadać a teraz idź już pracuj i szybko wracaj papa <3
Jus- Dobrze to papa :) 
Gdy minęły jakieś trzy godzinki to Justin wrócił wtedy Carly pojechała, a ja zostałam z moim mężem. Nadal nie czułam się wspaniale ale byłam chociaż szczęśliwa, że jest ze mną najbliższa mi osoba. Justin przywiózł  frytki  więc sobie zjedliśmy wiedziałam, że nie mogę dużo jeść nie zdrowego ale każdemu należy się przerwa od zdrowego jedzenia chociaż jeden raz :)
Tego wieczoru szybko położyliśmy się spać. Następnego dnia wstałam rano tak jak i Justin. Cały dzień leniuchowaliśmy też nie czułam się dobrze bo brzuch mnie bolał i było mi ciężko. Lecz gdy nadszedł wieczór, Justin akurat wkładał naczynia do zmywarki i wtedy ja przyszłam do niego i powiedziałam Justin! On się wystraszył, a ja zaczęłam płakać i powiedziałam:
J- Ja nie dam rady!
Jus-  Kochanie co się dzieje nie płacz!
J- Jest mi ciężko i brzuch mnie boli :'(
Jus- Chcesz jechać do szpitala?
J- Nie wiem!
Jus- Może poczekajmy jeszcze jakiś czas i potem podejmiemy decyzje co?
J- Dobrze!
Jus- A teraz chodź się przytulić!
Przytuliliśmy się później Justin ukucnął i dotknął mojego brzucha i powiedział:
Jus- Maleństwo bądź grzeczne!
Ja uśmiechnęłam się i pocałowałam Jusa. Było już późno więc się wykąpaliśmy i położyliśmy się spać. Zasnęłam dość szybko Justin też. Niestety obudziłam się w nocy, ponieważ czułam ból. Justin po jakimś czasie też się obudził.
***Oczami Justina***
W nocy obudziłem się i zobaczyłem jak Jesica siedzi pomyślałem sobie, że coś musi sie dziać.
Jus- Kochanie co się dzieje?
J- Chyba musimy jechać bo nie dam rady!
Były dwa tygodnie przed terminem.
Jus- Jak trzeba to jedziemy! Poczekaj pójdę się ubrać!
J- Dobrze ja też!
Jus-Ok
Ubrałem się szybko bo bardzo martwiłem się o moją żonę i chciałem aby jak najszybciej dojechać do szpitala.
***Oczami Jesicy***
Justin się ubrał i przyszedł po mnie ja już też byłam gotowa. Nawet zdążyłam spakować ubranka w razie czego. Po jakimś czasie byliśmy już w szpitalu, wzięli mnie do lekarza Justin był ze mną i wtedy dowiedzieliśmy się, że się zaczyna poród. Widziałam jak Justin był przestraszony, a za razem bardzo szczęśliwy. Przez cały poród mi towarzyszył mój mąż. Nasze niemowlę to chłopiec urodził się o 12:55 19 Października. Narodziny trwały kilka godzin ale dałam rade. Dziecko zdrowe, a Justin był tak zadowolony, że uronił łzy. Gdy już zobaczył syna to kazałam zadzwonić mu do najbliższych i powiedzieć, że jesteśmy w szpitalu.  Po jakiejś dobrej godzinie przyjechali: Mama Jusa, Scooter, Alfredo, Carly i tata z rodzeństwem mojego męża. Było to bardzo miłe. Byłam zmęczona ale i tak się cieszyłam. Gdy zobaczyli naszego syna to zapytali się jak się będzie nazywał. Nie wiem dlaczego ale przyszedł mi do głowy Jerry lecz tego nie powiedziałam, a powiedziałam, że może byśmy nazwali go Drew- drugim imieniem Justina :) Justin powiedział, że się zgadza, a wtedy Jazmyn podeszła do maleństwa naszego i powiedziała: "Hej Drew"
Wtedy każdy się uśmiechnął. Byliśmy zadowoleni, że mamy takiego cudownego skarba.
---Ciąg dalszy nastąpi---
Mam nadzieję, że się podobał :)
Kocham was i Justina <3


2 komentarze:

  1. Drew malutki :D Kocham pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Naprawdę się wzruszyłam ;***
    Dziękuję Ci za to.!. Ogólnie za to, że jesteś i za to, że poświęcasz swój czas aby pisać te cudowne opowiadanie dla nas ;** <3
    Kocham Ciebie i Twoje opowiadanie ;** <3 <3 <3 Naprawdę mile mnie zaskoczyłaś ;*** <3 ;)))))

    OdpowiedzUsuń