środa, 23 października 2013

Rozdział 66

 Miał odbyć się w czwartek ( był wtorek). Gdy już wszytko załatwiłyśmy to wróciłyśmy do domu. była 15:00 więc nie dzwoniłam do Juju bo u niego była 18:00 (był w europie) i miał koncert. 
Zrobiłyśmy sobie i dziadkom herbatę i zaczęliśmy gadać:
B- I jak, wytrzymałyście jak rozpoznawałyście zwłoki?
J- Zaczęliśmy płakać ale jakoś dałyśmy radę!
B- Na pewno jest ci bardzo smutno, co Jesica?
J- Na pewno każdemu by było smutno! ( Nie chciało mi się gadać o tym ale nie wiedziałam co mam powiedzieć)
B- Ale wiesz o tym, że nadal możesz tu przyjeżdżać, odwiedzać nas i wg?
J- Tak wiem!
N- Będziemy zadowoleni!
J- Ale nie chcę już przyjeżdżać jak mają miejsce takie sytuacje ( próbowałam uświadomić dziadkom i Natalii, że nie chcę aby komuś znów coś się stało)
 N- Nikt  nie zamierza mieć wypadków!
J- To dobrze! ( uśmiechnęłam się)
Musiałam przerwać rozmowę bo telefon do mnie dzwonił, okazało się, że dzwoniła do mnie Carly:
C- Cześć!
J- No hej co tam?
C- A dzwonię się ciebie zapytać czy będziesz w poniedziałek w LA?
J- A nie wiem a co?
C- Bo chciałam ciebie poprosić, czy byś pojechała ze mną na zakupy bo zostałam zaproszona na urodziny, a nie mam w co się ubrać!
 J-A no to zobaczę jeszcze czy będę i jutro wieczorem najpóźniej dam ci znać!
C- No dobrze to papa :)
J- PAPA:*
Skończyłam rozmawiać i zrobiłam się głodna więc przygotowałam dla każdego podwieczorek, a zrobiłam kisiel wiśniowy.
Było bardzo smaczne, przynajmniej tak powiedzieli moi krewni. 
--- Parę godzin później---
 Nie mogłam spać bo miałam pojechać po Justina na lotnisko więc siedziałam w internecie.
Przeglądałam Twittera i facebooka, weszłam na pocztę itd.
Znów przeczytałam dużo różnych postów, jak zwykle niektóre były negatywne, a nie które pozytywne lecz więcej było pozytywnych. Gdy czytałam posty na TT to zobaczyłam, że wiele osób swoje posty kieruje do mnie. Ucieszyło mnie, że  nie było wg negatywnych postów kierowanych w moją stronę. Tak siedziałam przez parnaście minut, a potem zadzwonił Juju:
Jus- Hej skarbie!
J- Hej!
Jus- Ja za jakieś dwie godziny będę w Polsce na lotnisku.
J- A nie mogłeś wcześniej zadzwonić? Kochanie?
Jus- Dasz radę, w razie czego poczekam trochę!
J- Postaram się być jak najszybciej!
Jus- Dobra to ja kończę piękna!
J- PAPA:*
Po rozmowie przebrałam się w to:
(tylko bez tej kurtki i tej apaszki*)
I pojechałam po Justina, cieszyłam się, że zaraz go zobaczę. Jechałam ostrożnie, dojechałam wcześniej niż Justin doleciał na lotnisko. Spotkałam kilka fanek Juju, chwilę z nimi porozmawiałam, a później zobaczyłam mojego chłopaka więc poszłam do niego.
J- Cześć!
Jus- (Justin mnie pocałował i przytulił, a potem odpowiedział); Cześć moje piękności!
J- Jak tam lot?
Jus- Dobrze, ale cieszę się, że już cię widzę!
J- Ja też ( Serce mi waliło jak głupie, tak się cieszyłam)
Jus- To chodźmy już! 
J- Chodźmy!
Jus- Kocham cię mocno!
J- Ja mocniej!
Jus- Nie bo wiesz dobrze, że ja!
 J-Dobra nie kłóćmy się!
Jus- Tęskniłem!
J- A myślisz, że ja nie?
Jus- Ale czy ja coś takiego powiedziałem?
J- Nie!
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy. Na szczęście na żadną fankę się nie napotkaliśmy.
Byłam szczęśliwa, że już jestem u boku Jusa.
J-Kochanie, a kiedy masz następny koncert?
Jus- W sobotę ale nie koncert tylko wywiad w Londynie!
J- Aha, a w poniedziałek masz coś?
Jus- Nie to będzie dzień dla ciebie jak nie masz planów!
J- No właśnie bo Carly do mnie dzwoniła i się mnie zapytała czy pojadę z nią na zakupy bo chce sobie kupić sukienkę!
Jus- No właśnie bo ona jest zaproszona do Jadena Smith/a na urodziny tak jak i my więc ty też możesz sobie kupić jakąś sukienkę!
J- Aha a ty?
Jus- Ja też sobie coś kupię!
J- Jak chcesz to możesz jechać z nami, myślę, że Carly nie będzie miała nic przeciwko!
Jus- zobaczymy!
J- No dobrze!
Dotarliśmy do domu i poszliśmy się wykąpać i spać i jeszcze Justin przywitał się oczywiście z moją rodziną.
Gdy się wykąpaliśmy to poszliśmy do pokoju spać. Zaczęliśmy się całować, było cudownie. Justin mnie delikatnie dotykał i wiedziałam, że ta noc będzie gorąca. Było bardzo miło, gdy zaczął ściągać powoli ze mnie ubranie to wtedy ja też zaczęłam z niego ściągać. Z niego nie było dużo ale zawsze coś. Później jeszcze chwilę się całowaliśmy, a potem doszło do zetknięcia naszych ciał. Było cudnie <3
Od razu nie zasnęłam bo gadałam jeszcze z moim księciem ale widziałam, że jest śpiący więc przytuliłąm go i poszliśmy spać.
---Dzień pogrzebu---
 Rano po przebudzeniu ubraliśmy się na czarno oczywiście i po śniadaniu można było nas spotkać na cmentarzu. Każdy płakał w czasie jego ale co, przecież to pogrzeb. 
---Ciąg dalszy nastąpi---

6 komentarzy: