poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 59

Jus- Dobrze to pojadę do domu ale musisz dzwonić, a rano do ciebie przyjadę!
P- No, dobrze zrobisz 
Jus- Tylko mamo musisz mnie zawieść bo nie mam tu samochodu!
P- Dobrze
J- No widzisz Justin ja odpocznę i ty też i jutro się zobaczymy.
Jeszcze chwilę gadaliśmy i wtedy pożegnali się ze mną i pojechali ja leżałam i myślałam sobie.
Po jakimś czasie lekarz przyszedł do mnie z lekami i powiedział, że jutro rano będę miała pobieraną krew i okaże się czy zatrucie jeszcze długo będzie mnie trzymało. Szczerze mówiąc to chyba nikt by nie chciał być na moim miejscu ani na miejscu osób chorych na cokolwiek. Powoli robiłam się śpiąca więc napisałam do Juju SMS/a o treści "DOBRANOC :)"
Odpisał i poszłam spać rano gdy wstałam czułam się o niebo lepiej lekarz przyszedł po mnie aby zabrać mnie na pobranie krwi i gdy już mi pobrali to wróciłam do pokoju i leżałam. Ale długo sama nie byłam bo Justin przyjechał z ubraniami dla mnie jak bym może chciała się przebrać i z sokami owocowymi takimi, które najbardziej lubię.
Jus- Jak tam piękna?
J- A lepiej się czuję niż wczoraj!
Jus- To dobrze, a jak się spało?
J- A dobrze ale wolałabym spać w domu!
Jus- Wierzę ci!
J- :)
Jus- Jak wyjdziesz to i tak będziesz musiała prawdopodobnie leżeć przez kilka dni.
J- Wiem a tego najbardziej nie lubię bo mi się nudzi!
Jus- Ja też nie lubię chyba, że z tobą!
J- Kocham cię!
Jus- Ja też
I pocałował mnie w usta, było to piękne, a poza tym brakowało mi tego.
Po jakiejś godzinie przyszedł lekarz z wynikami krwi:
L- Wyniki są dobre i jest szans, że jutro po południu pani wyjdzie!
J- O to dobrze!
L- A nie fajnie się leży?
J- Nie!
L- Wiem, wiem lepiej w domu!
J- No
Jus- To znaczy, że stan się może pogorszyć czy nie?
L- Może ale bądźmy dobrej myśli!
Jus- Jesteśmy!
L- To dobrze to na tyle ja idę a pani niech odpoczywa!
J- Dobrze!
---
Tak sobie godziny mijały aż wreszcie nastał nowy dzień, czułam się normalnie lecz byłam osłabiona. Lekarz przyszedł i znów wziął mnie na krew*
Wyniki był dobre, takie jak powinny być. Justin przyjechał jak co dzień i:
Jus- Hej!
J- Cześć!
Jus- Jak tam wyniki jak się czujesz kochanie?
J- A dobrze
Przerwał mi telefon od mamy, że wieczorem będzie powiedziałam jej aby zadzwoniła bo może będę już w domu.
Po rozmowie z mamą kontynułowałm * konwersacje z Justinem:
Jus- I wychodzisz dziś?
J- Może jeszcze nikt mi nic nie mówił.
Jus- Aha...
J- A jesz coś jak jesteś w domu?
Jus- Tak!
J- Na pewno?
Jus- Trochę!
J- Justin!
Jus- Co?
J- Jak ja leżę w szpitalu to nie znaczy, że masz nie jeść!
Jus- Wiem!
---Parę godzin później wypuścili mnie do domu----
Gdy wychodziliśmy ze szpitala to paparazzi byli przyszykowani byłam osłabiona więc biec nie dała bym rady ale Justin zakrył mi twarz i powoli doszliśmy do samochodu. Gdy byliśmy już w domu to Justin kazał mi iść do łóżka ale:
J- Muszę do łóżka?
Jus- No!
J- A nie mogę zostać w salonie?
Jus- No możesz, możesz!
Wieczorem rodzice mnie odwiedzili, przywieźli mi prezenty od dziadków z Polski i różne rzeczy do jedzenia (słodycze)
Justin nie był zadowolony, że naprzywozili mi słodyczy bo to może mi pogorszyć wyniki ale ja o tym wiedziałam i nie zamierzałam jeść.
Rodzice byli u nas do 19:00 a potem pojechali do starego domu.
Ja poszłam, a raczej Justin mnie zaniósł abym się wykąpała, zrobił kolację i poszliśmy spać.

---Ciąg dalszy nastąpi---

Krótki ale mam jutro pracę klasową, a poza tym kara mi się dziś dopiero skończyła więc nie  pisałam dużo ale nadrobię!
Kocham was i nie bójcie się teraz już rozdziały będą częściej niż przez ostatni tydzień! 
Miłego czytania! Dziękuje za komentarze!
:* 

5 komentarzy: