piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 20 cz. 3 Czy początek czy koniec problemów?

Po jakimś czasie gdy już sam byłem w szpitalu bo mama pojechała do domu to odwiedzili mnie policjanci. Byłem z jednej strony zły na nich, a z drugiej byłem im wdzięczny iż chcą mi pomóc po tym co ja robię z prawem i nie tylko. Powiedziałem im wszystko co wiedziałem i co powinni wiedzieć od samego początku. Oczywiście nie było to łatwe bo cały czas myśli krążyły wokół jednej osoby, a była nią oczywiście Camilla. Bardzo tęskniłem. Też w połowie przesłuchania przypomniało mi się, że byłem przy jakiejś rezydencji i może właśnie tam jest teraz moja dziewczyna. Oczywiście powiedziałem im gdzie znajduje się ta parcela i kazałem być ostrożny i zrobić to tak aby moja dziewczyna nie ucierpiała. Oni powiedzieli, że gdy dostane jakąś wiadomość od nich to mam od razu dać znać, oczywiście przytaknąłem i wtedy opuścili mnie. Byłem zmęczony i próbowałem zasnąć ale nic z tego. Po jakimś czasie jednak się udało. Zasnąłem. Następnego dnia rano po śniadaniu przyjechali rodzice Camilli, nie byli szczęśliwi ale też nie byli na mnie źli, lecz ja na siebie byłem bardzo zły. Rozmawialiśmy dłuższy czas, doszło do tematu czy policja o wszystkim wie, ja odrzekłem, że owszem. Gdy już dochodziło do południa to pożegnali się ze mną i pojechali. Wtedy przyszli lekarze i powiedzieli, że dziś po południu może ktoś po mnie przyjechać bo zostaję wypisany, ponieważ rana się ładnie goi ja się czuję lepiej więc nie ma żadnych zarzutów aby leżał bezczynnie w szpitalu.
***Oczami Camilli***
(W tym samym czasie)
Był już następny dzień, znów przyszedł do mnie ten typ i zaprosił mnie na śniadanie, abym zeszła i coś zjadła ale ja nie chciałam bo myślałam tylko o tym co by zrobić aby uciec. 
X- Camilla chodź zjeść!
C- Nie! Zostaw mnie samą!
X- Nie jesteś głodna? Nie jadłaś nic od wczoraj zapewne.
C- Co cię to obchodzi masz swoje sprawy to idź i się nimi zaopiekuj!
X- Dziewczyno nie tym tonem!
C- Zamknij się!
Wtedy chciał mnie uderzyć ale ja wzięłam taki nożyk do otwierania listów i powiedziałam, że ma się nie warzyć bo dostanie z niego, a był ostry, więc przez skórę by się przebił. Gdy typ sobie poszedł to ja musiałam skorzystać z toalety i dobrze, że miałam ją połączoną z pokojem, więc nie musiałam "zwiedzać" jego domu. Następnie usiadłam sobie koło łóżka, nie na nim bo nie chciałam aby mnie ktoś zobaczył jak wejdzie. Zaczęłam płakać, moje myśli były smutne. Czułam się jakbym miała naprawdę zaraz umierać.
---Następnego dnia wieczorem---
Kucharka przyniosła mi jedzenie i powiedziała, że nie wie co się tu dzieje, lecz wie, że ja tu jestem i, że nie jem nic od 3 dni, więc postanowiła mi przygotować coś zwykłego. Dodała, że nie może nic przekazać nikomu poza tym domem bo grozi jej śmierć. Było mi jej żal ale powiedziałam, że gdy ja już będę na wolności to nie pozwolę jej zostać tutaj, ona się uśmiechnęła. A ja, że byłam najedzona to czułam chociaż ulgę pod jednym względem. Gdy zbliżała się 20:00 to....
***Oczami Justina***
Byłem już w domu od wczoraj czułem się lepiej, postanowiłem, że trzeba zacząć działać i zadzwoniłem do kumpli i też do funkcjonariusza, który się tym zajmował i powiedziałem, że ja zaczynam działać nie tak jak oni i, że jadę zaraz po grupę i odwiedzę tamten dom, o którym mówiłem policjantom. Tak też zrobiłem, zorganizowałem grupę. Nawet moi kumple z team/u się przyłączyli, np. Alfredo i Scooter. Mieliśmy bronie bo w Ameryce jest to legalne. Podjechaliśmy cicho pod tą rezydencje, wtedy zobaczyliśmy, że nie jesteśmy sami bo jeszcze dołączyła do nas grupa (większa) policjantów. Powiedzieli nam jaki mają plan, my się zgodziliśmy na wszystko i wtedy jeden z policjantów otworzył drzwi od tej willi i weszli po kolei.
***Oczami Camilli*** 
to.. ujrzałam, że policja przyjechała wtedy postanowiłam wyjść z pokoju i zrozumiałam iż i tak bym wyszła bo ochroniarze tego typa po mnie szli. Oczywiście ja odważna  nie chciałam aby mnie dotykali wtedy zagrozili mi nożem. I krzyknęłam najgłośniej jak się da. Ochroniarze zabrali mnie na dół.
***Oczami Justina***
Usłyszeliśmy krzyk, wtedy wiedziałem, że jest tu Camilla i, że potrzebuje pomocy. Nie interesowałem się sobą, przebiegłem przez pół domu za mną policja i, że miałem broń to gdy zobaczyłem jak jakieś typy trzymają moją dziewczynę to strzeliłem. Nawet się nie spodziewałem, że mam taki dobry cel. Policjant jeden strzelił do drugiego i Camilla przybiegła do mnie i mnie przytuliła, a funkcjonariusze zajęli się aresztowaniem tych wszystkich ludzi. Oczywiście spotkałem tego człowieka, który mnie pobił  i zagroził mi, że gdy wyjdzie ja będę nie żywy, ja się uśmiechnąłem ja jakiś debil i wtedy chłopaki przybiegli, przywitali się i kazali nam jechać do szpitala zobaczyć czy jest wszystko z Camillą w porządku.
***Oczami Camilli***
 Gdy tylko zobaczyłam Justina to pobiegłam do niego i go przytuliłam najmocniej jak umiałam, oczywiście on to odwzajemnił i wtedy też zobaczyłam chłopaków też ich przytuliłam i oni kazali Justinowi mnie zabrać do szpitala ale ja:
C- Naprawdę nie musicie!
Jus- Camilla chłopaki dobrze mówią chodź jedziemy!
C- No dobrze. 
Szepnęłam Justinowi do ucha dwa dużo znaczące słowa: Kocham Cię <3
On na to powiedział, że też mnie kocha bardzo mocno i dodał, że strasznie się o mnie bał. Gdy byliśmy już pod szpitalem to zobaczyłam moich rodziców i mamę Justina. Ucieszyłam się na ich widok, oczywiście od razu wskoczyłam im w ramiona i ich przytuliłam. Też taką czułością obdarzyłam mamę Jusa. Wszyscy byli zadowoleni, że już po wszystkim. Gdy lekarz mnie badał to powiedział, że wyglądam na zdrową i zapytał się też, czy na taką się czuję ja odpowiedziałam, że tak. I kazał mi pojechać do domu wyspać się i normalnie funkcjonować
---Miesiąc przed narodzinami dziecka---
Za miesiąc ma urodzić się moja siostra, jestem zadowolona z tego i z tego iż układa mi się z Justinem. Świat od jakiegoś czasu już wie, że ja i Justin jesteśmy ze sobą więc jest ciekawie. 
(Ranek)
Obudziłam się bo poczułam jak ktoś głaszcze mnie po głowie. Otworzyłam oczy i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam najprzystojniejszego chłopaka w moim życiu, a był nim oczywiście Justin.
Jus- Hej piękna!
C- Cześć Justin <3
Jus- Obudziłem?
C- Tak!
Jus- Przepraszam, ale jest już 11:00
C- Aha...
Jus- Co robiłaś wczoraj, że tak długo spałaś?
C- A myślałam nad nami i nie tylko.
Jus- A coś jest nie tak?
C- Nie no jest wszystko super.
Jus- To o czym tak rozmyślałaś?
C- No o nas o tym co będzie w przyszłości.
Wtedy ujrzałam taką minę:

Była bardzo ładna, wg Justin czasem miał takie miny piękne, że mogłam się wpatrywać w nie godzinami. 
C- Dobrze panie Justinie trzeba wstać!
Jus- A dostanę buziaka?
C-


Jus- Wow jaki słodki skarbie :*
C- heh..
Wstałam i podeszłam do szafy, a wtedy Justin położył się na moim łóżku
i powiedział:
Jus- To teraz rewizja mody, tak?
C- To zależy od dnia, a dziś zobaczymy!
Wybrałam dość szybko ubrania bo postanowiłam, że to będą jeansy i biała bluzka.
Jus- Co tak szybko?
C- HAHA no nie mów, że chciałeś sobie popatrzeć jak się denerwuje.
Jus- Nie wolę patrzeć jak się przebierasz.
No więc sie przebrałam, Justin był bardzo szczęśliwy, bo mnie dawno nie widział bo był w trasie. Uczesałam się i w tym czasie zapukała mama i tata. Gdy weszli to:
M- Camilla spała jak wchodziłeś czy nie?
Jus- Tak spała!
M- To dobrze, że ją obudziłeś bo my i tata teraz jedziemy na zakupy i na USG
Jus- :)
C- Dobrze, a my nie wiemy co będziemy wiedzieć, czy wiemy?
Jus- Nie nie wiemy :D
M- Dobrze to my zmykamy skarby!
T- Narazie opiekujcie się sobą!
Jus,C- heh..
Poszliśmy na dół, zrobiłam z Jusem dla nas śniadanie i gdy już zjedliśmy to posprzątaliśmy i usiedliśmy w salonie na sofie. A dokładniej Justin usiadł,a  ja położyłam się na jego kolanach.
Jus- Skarbie?
C- Tak?
Jus- Chcesz odpocząć?
C- To znaczy?
Jus- Chcesz może pojechać ze mną do moich dziadków co?
C- Ooo brzmi ciekawie.
Jus- Heh..
C- Pewnie, czemu nie?
Jus- No to dobrze bo dzwoniłem do nich i wiedzą, że odwiedzimy ich. 
C- Aha.. czyli ja nie wiedziałam o tym, że jedziemy do teraz tak?
Jus- No tak ale nie martw się bo jakbyś się nie zgodziła to byśmy nigdzie nie jechali.
C- Dobra ale ja się zgadzam.
Jus- Ale jest jeszcze jedna wiadomość!
C- Jaka?
Jus- Jedziemy zaraz!
C- Zaraz?
Jus- Tak, zadzwoń do rodziców powiedz, że nie będzie nas przez 4 dni.
C- Ok
Zadzwoniłam powiedziałam, rodzice nie mieli nic przeciwko i pojechaliśmy. Pakowanie trochę trwało ale jakoś się udało. Po 5 godzinach byliśmy w Kanadzie był wieczór więc postanowiliśmy razem z Justinem, że odwiedzimy pierw tatę Justina i jego rodzinę. Wszyscy się ucieszyli na nasz widok posiedzieliśmy u nich 3 godziny i pojechaliśmy do Stanford. Oczywiście rodzeństwo Jusa chciało abyśmy zostali na noc ale byliśmy umówieni z dziadkami Justina ale powiedzieliśmy, że przyjedziemy do nich na noc za dwa dni. Oni od razu byli szczęśliwi. A my bezpiecznie pojechaliśmy do dziadków. I gdy już byliśmy to poczułam się jakbym była u moich dziadków było tak ciepło, atmosfera bardzo fajna. Ludzie normalni, więc dało się porozmawiać. Oni chyba mnie akceptowali bo naprawdę czułam się w ich towarzystwie dobrze.
---Ciąg dalszy nastąpi---
Wiem jest krótki ale się starałam :)
Pozdrawiam was i życzę miłego oczekiwania na następny rozdział <3

2 komentarze:

  1. Kiedy przeczytałam ---Miesiąc przed narodzinami dziecka--- pomyślałam od razu że Camilla jest w ciąży a ja o tym nie wiem no ale kiedy już przeczytałam "Za miesiąc ma urodzić się moja siostra" to nie wiem czy poczułam ulgę czy co no ale mogę powiedzieć jedno cieszyła bym się i pewnie nie tylko ja jak Camilla by zaszła w ciąże :) No ale cieszę się że dodajesz rozdziały i czekam oczywiście na kolejny z niecierpliwością mam nadzieje ze może jak byś mogła to dodasz kolejny dzisiaj albo jutro. Pozdrawiam i ściskam mocno :***

    OdpowiedzUsuń