czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 22 cz. 2 I wszystko się rozstrzygnie.

Widziałem jak lecę przez szybę po czym poczułem wielki ból....
***Oczami Camilli***
W nocy usłyszałam jak coś się dzieje na dole w domu, postanowiłam wstać i zobaczyć co jest na rzeczy. Gdy już wychodziłam z pokoju to poczułam jak ktoś naciska w tym samym czasie co ja na moją klamkę, więc ją puściłam i gdy drzwi się otworzyły to zobaczyłam mojego ojca.
T- Wstałaś?
C- Tak bo usłyszałam, że coś jest nie tak...
T- No właśnie ubierz się i weź kluczyki samochodu i jedziemy do szpitala! Szybko!!!
C- Ok, a co się stało? Już w tym czasie wyciągałam rzeczy z szafy, byłam w szoku bo nie wiedziałam co się dzieje.
T- Mama rodzi prawdopodobnie!
 Tata zamkną drzwi i poszedł, a ja się szybko przebierałam i po chwili gdy byłam już gotowa to zeszłam na dół i poszliśmy wszyscy do mojego samochodu. Jechałam jak szybko się dało, widziałam, że mamie jest ciężko i bałam się, że coś może się stać ale na szczęście nic się nie wydarzyło i po nie całych 40 minutach byliśmy już w szpitalu. Tata poszedł do pielęgniarek i powiedział, że mama moja rodzi. One od razu go zabrały i tata poszedł z mamą, a ja musiałam wypełnić taką kartę. Po pięciu minutach skończyłam i usłyszałam jak woła ktoś:
"Wypadek samochodowy, chłopak w ciężkim stanie". Odwróciłam się i chciałam iść do rodziców kiedy zobaczyłam, że tym rannym jest mój chłopak. Wtedy zaczęłam płakać, krzyczeć i wtedy też uświadomiłam sobie, że to wszystko przeze mnie.. Pielęgniarka się pytała o dane Justina, więc jej powiedziałam, a łzy nadal ściekały mi po policzkach. Wieźli go na jakąś salę nawet nie wiem jaką, byłam zajęta krzyczeniem aby nic się złego nie stało. Gdy dochodziliśmy do dwu-drzwiowego wejścia to kazali mi zostać, a ja:
C- Jestem jego dziewczyną!!!!
Pielęgniarka- P- Proszę czekać, powiadomimy panią co z chłopakiem jak będzie więcej wiadomo!
C- Ale on musi przeżyć!
P- Jest w ciężkim stanie i trzeba czekać!
C- Na co Ku*wa mam czekać jak on ....-nie dałam rady i czułam się jak to ja właśnie umieram nie on, pielęgniarka poszła, a ja tu zostałam.
Od razu zadzwoniłam do Pattie i Scootera i im powiedziałam, że Justin jest w tej chwili w szpitalu. Rozmowa trwała jakiś czas ale wiedziałam, że zaraz przyjadą i będę musiała powiedzieć im, że to moja wina. Obwiniałam się jak zachowałam się w stosunku do mojego chłopaka, on był miły, a ja byłam jak zwykła s*ka. Moja mama była w szpitalu i jeszcze ktoś kogo kochałam bezwarunkowo, to było bardzo ciężkie. Życie Justina zależało od jego samego czy będzie silny czy nie, lecz nie przyjmowałam myśli, że może być źle. Po nie całej godzinie zobaczyłam jak biegną w moją stronę ważne dla Justina osoby. Przytulili mnie i zaczęli się pytać co się stało.
C- To wszystko przeze mnie, bo jak bym się z nim nie kłóciła to by jego tu nie było!
S- Camilla co się stało to się nie odstanie, musimy się pogodzić z tym i modlić się teraz!
C- Przeprosiny nawet nie pomogą!
S- Zobaczysz wszystko będzie dobrze!
C- Nic nie będzie dobrze bo to ja wszystko schrzaniłam!
P- Ciiii.... zaraz na pewno powiedzą, że jest dobrze i, że Justin wyjdzie z tego!
C- Justina tu w ogóle nie powinno być!
P- A skąd wiedziałaś, że mój syn jest teraz w szpitalu?
C- Przyjechaliśmy z mamą bo rodzi i wtedy zobaczyłam Justina jak wiozą....
Łzy podtapiały mnie od środka, głowa mnie z tych wszystkich uczuć bolała i jeszcze wiedziałam, że zaraz moje rodzeństwo będzie na naszym świecie.
Gdy tak oczekiwaliśmy na jakiekolwiek informacje to zobaczyliśmy, że idzie lekarz, który zajmował się Juju. Oczywiście go zatrzymałam i kazałam mówić co już wiadomo.
L- Justin jest nadal w ciężkim stanie ale na razie jest lepiej niż było oraz jest w śpiące.
C- Będzie dobrze z nim?
L- Jak jest silny i będzie walczył to wyjdzie z tego!
C- Co możemy zrobić, możemy go zobaczyć?
L- Jedna osoba może wejść do niego jest w sali 126 i nic nie da się zrobić więcej trzeba czekać!
C- Dobrze dziękujemy!
Po chwili przemyśleń zapytałam:
C- Pattie pójdź bo to jest twój syn!
P- Nie Camilla ty pójdź bo ty jesteś dla niego ważna i on do ciebie jechał....
C- No dobrze!
L- To co zaprowadzić do niego panią?
C- Poproszę!
Poszłam z lekarzem w stronę jego pokoju i wtedy telefon zaczął dzwonić, był to tata, odebrałam szybko zanim byłam i Justina i:
C- Hallo?
T- Gdzie jesteś?
C- Justin jest w szpitalu!
T- Co się stało?
C- Miał wypadek jak się z nim zobaczę to przyjdę!
T- Dobrze! Czekamy!
Rozłączyłam się i w tej samej chwili doszliśmy do sali 126, weszłam,lekarz mnie samą zostawił i wtedy znów się "topiłam". Podeszłam powoli do łóżka gdzie leżał człowiek, którego tak kochałam i skrzywdziłam. Złapałam go za rękę i zaczęłam mówić:
C- Justin, przepraszam, wiem, ze to jest moja wina i, że gdybym nie była taką s*ką to to by się nie wydarzyło, przeprosiny niczego nie zmienią ale wiem, że słowa są czasem lepsze niż czyny. Kocham cię z całego serca i nie wyobrażam sobie życia bez osoby takiej jak ty, takiej dobrej, cudownej, wyrozumiałej i tolerancyjnej oraz kochanej! Jest to dla mnie bardzo ciężkie bo ty tutaj leżysz, a piętro niżej rodzi się moja siostra bądź już jest na naszym świecie. Kocham Cię<3 Wiem, że jesteś zły i teraz czego ci trzeba to odpoczynek przy rodzinie i wiem, ze jak się wybudzisz to będziemy musieli porozmawiać i wiem, że możesz mnie odrzucić ale wiedz, że jest mi bardzo głupio i uważam, że nie zasługujesz na takiego kogoś jak ja, wiem, że są "lepsze" dziewczyny na świecie i, że to w nich powinieneś szukać kogoś na dłuższą metę.
Przestałam na chwilę mówić i zaczęłam się zastanawiać czy mam już mu dać spokój, ale gdy tak myślałam, że mogę wyjść z tej sali tak i nic nie zrobić to moje serce zaczęło strasznie boleć i nie mogłam.... lecz wiedziałam, że powinnam. Po jakimś czasie przyszła mama Justina i jego menadżer więc ja wyszłam i powiedziałam:
C- To zostawiam was samych, a ja pójdę do mamy i przyjdę jeżeli mogę?!
P- Oczywiście, że możesz! 
S- Nie obwiniaj się już, ok?
C- Nie wiem czy potrafię...
Poszłam do windy abym mogła zobaczyć wreszcie co z moimi rodzicami, co z moją siostrą...
Gdy winda zjechała na porodówkę to zapytałam się przechodzącej pielęgniarki gdzie mam się udać, kobieta pokierowała mnie i udałam się jak najszybciej do tego miejsca. Biegłam. Gdy już byłam blisko to zobaczyłam tatę siedzącego i trzymającego się za głowę. Gdy tylko się zbliżyłam to wstał z krzesła i mnie przytulił mówiąc, że mogę wejść. Wtedy zastanawiałam się dlaczego jego nie ma w środku i wtedy prawda wyszła na jaw:
T- Nie mogę wejść ja!
C- Dlaczego?
T- Bo się....
C- No?
T- Boję się po prostu...
C- Tato co ty gadasz, chodź!
T- ....
C- No proszę! Chociaż pokaż mamie, że jesteś przy niej!
T- No dobrze ale idziesz ze mną!
C- Ok
Otworzyłam drzwi i co tylko zobaczyłam to mamę usiłującą rodzić. Podeszłam z tatą do niej i wtedy złapałam ją za rękę i znów zaczęłam płakać z powodu zmieszanych uczuć. Szczęścia i Nieszczęścia. Po kilku minutach pielęgniarka powiedziała:
"Ostatnie poty proszę wylać i będzie po wszystkim"
Mama dawała z siebie wszystko i po nie całych pięciu minutach, nawet nie wiem bo zegarek był dla mnie nie ważny urodziła się moja siostra. Gdy ja zobaczyłam pielęgniarka przecięła pępowinę i moja siostra zaczęła płakać. To było bardzo słodkie, mama odetchnęła z ulgą i się rozluźniła jak tylko mogła. Tata był szczęśliwy, a ja mogła wpatrywać się na naszą szczęśliwą rodzinę oczywiście nie patrząc na mnie bo ja jak już wspomniałam miałam mieszane uczucia.

---Ciąg dalszy nastąpi---

Wiem, że Justin jest tylko na początku i wiem, że długo nie dodawałam rozdziałów ale w ten weekend obiecuję, że dodam coś każdego dni :) Kocham was i jeszcze raz przepraszam :) Jak się na razie zapowiada to, że będzie coraz lepiej, przynajmniej miejmy taką nadzieję :) 

1 komentarz:

  1. zawalisty ♥ czekam na kolejny mam nadzieje, że Justin z tego wyjdzie :) ♥

    OdpowiedzUsuń