piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 23 Czy kiedyś może być idealnie...

Po jakimś czasie wróciłam do domu bo z Justinem została jego mama. Oczywiście tata wrócił ze mną, a moje myśli były nadal zmieszane lecz wierzyłam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Poszłam się umyć bo od 4 nad ranem nie było mnie w domu do teraz (była godzina 19:00) Byłam zmęczona tym wszystkim. Nie jestem osobą pobożną lecz postanowiłam się pomodlić o mojego chłopaka. Gdy już czułam zmęczenia takie, że moje powieki już opadały, a nie musiałam czekać długo to położyłam się i usnęłam. Następnego poranka obudził mnie dzwonek w telefonie, prawdopodobnie ktoś do mnie próbował dzwonić, ale nie mogłam znaleźć mojego telefonu, a jak już przypomniało mi się, że jest w torebce to sprawdziłam kto był taki nie cierpliwy i okazało się, że to Pattie, od razu do niej oddzwoniłam:
P-Hallo?
C- Dzień dobry!, coś się stało?
P- Będziesz dziś w szpitalu?
C- Tak zaraz jadę, a coś się stało z Justinem?
Po chwili ciszy moje serce zaczęło bić mocniej gdy nagle usłyszałam słowa: "Jesteś?". Zatkało mnie całkowicie bo usłyszałam bardzo słabe "Jesteś?" i wiedziałam, że to jest głos mojego chłopaka. Łzy spływały mi po policzkach jak by to był jakiś wodospad lecz po pewnym czasie powiedziałam z płaczem wyczuwalnym w moim głosie:
C- Jestem....Justin
Jus- Nie płacz!
C- Zaraz będę u ciebie!
Jus- Nie śpiesz się!
C- pa :*
Rozłączyłam się pobiegłam do szafy wyjęłam ubrania, pierwsze, które mi się rzuciły w oczy i się przebrałam po czym wybiegłam z pokoju w ręce trzymając dokumenty, torebkę i telefon. Udałam się do kuchni gdzie tata siedział na krześle i patrzył na mnie ze zdziwieniem, a ja wciąż płakałam.
T- Co się stało?
C- Justin się obudził, jadę do niego jedziesz?
T- Tak odwiedzimy mamę!
C- To szybko, czekam w aucie!
Wyszłam z domu i wsiadłam do auta po czym czekałam aż tata dołączy. Po nie długiej chwili był już i siedział na miejscu pasażera. Wtedy odpaliłam samochód, zdążyłam się trochę uspokoić i pojechaliśmy. Jechałam ostrożnie lecz szybko, tata się na mnie patrzył jak na ducha. Przez te wszystkie wrażenia nie zdążyłam nawet się uczesać, wyglądałam jak chodzące nieszczęście. Gdy byliśmy już pod szpitalem na parkingu to:
T- Przeczesz włosy chociaż...
C- Ok- wzięłam ręką przejechałam trzy razy i wysiadłam razem z ojcem z auta, zamknęłam pilotem je i prawie, że biegłam do szpitala, gdy byłam przy wielkich szpitalnych drzwiach to odwróciłam się do taty i powiedziałam:
C- Jak tylko zobaczę Justina to przyjdę do was <3 Kocham cie!
T- Ja ciebie też <3
Poszłam do windy i wybrałam przycisk na 2 piętro bo właśnie tam Justin leżał, byłam bardzo nie cierpliwa aż zobaczę Justina.  Jak stałam już przed jego pokojowymi drzwiami to serce mnie mocno ukuło, nie wiem dla czego ale... 
Jak tylko otworzyłam drzwi znów się rozkleiłam i od razu podeszłam do Justina go przytulić. Zrobiłam to najlżej jak tylko mogłam.
Jus- Hej!- powiedział to bardzo wolno i jego słowa brzmiały jakby nie miał sił i tak właśnie było bo był osłabiony.
C- Cześć...Justin
Jus- Nie płacz skarbie!
Odwróciłam się do ściany i moje ręce trzymały i zakrywały moją twarz lecz po chwili się odwróciłam.
P- Ja już idę Justin przyjadę później, trzymaj się i nie wysilaj się! Papa Justin i Camilla!
C- Dziękuję.... Do  widzenia!
P- Nie masz za co dziękować, trzymajcie się!
Pattie poszła, a ja podeszłam bliżej mojego kochanego skarba.
Jus- Już dobrze Camilla!
C- No właśnie nic nie jest dobrze....
Jus- Wiem co do mnie mówiłaś  i to nie jest twoja wina i nie masz za co przepraszać to ja powinienem się obwiniać nie ty siebie, Kocham cię i cię nie zamierzam zostawić!
C- Ja ciebie też kocham ale jakbym nie zaczęła kłótni to to by się nie wydarzyło...
Jus- Co jest to jest i tyle...
C- Modliłam się o ciebie!
Jus- Myślałem, że nie jesteś pobożna...
C- Dla ciebie mogę się zmienić!
Jus- Aww..
C- Ale poczucie to nawet masz jak jesteś osłabiony!
Jus- Muszę mieć!
C- Już nigdy nie chcę się z tobą kłócić!
Jus- Ja z tobą też nie.... słyszałem, że niżej leży twoja siostra!
C- Tak- od razu się uśmiechnęłam
Jus- Nie idziesz do niej?
C- Mam pomysł ale musisz tu poczekać kilka minut, dobrze?
Jus- Dobra tylko nic nie odwal
C- Haha ja mam coś odwalić?!...
Mój pomysł był bardzo moim zdaniem fajny i ciekawy. Poszłam jak tylko szybko się dało do mamy i całej mojej rodziny. Gdy byłam już:
C- Cześć rodzinko- powiedziałam cicho wchodząc do sali gdzie była moja mama, która trzymała maleństwo na rękach.
T,M- Cześć skarbie!
C- Jak tam moja siostra?
M- Dobrze chcesz ją potrzymać?
C- Ja?
M- Tak jesteś jej siostrą!
C- Dobrze, Pewnie!
Mama mi ją powoli podała do rąk i ją trzymałam tak aby jej nic nie zrobić.
M- Co u Justin?
C- Czeka na mnie i  przyszłam się właśnie zapytać czy mogę siostrzyczkę moją przedstawić Justinowi?
M- Myślę, że tak, ale poczekaj zapytam się pielęgniarki czy też mogę iść z wami!
C- ok Justin się ucieszy!
Pielęgniarki miały tam swoje zdanie ale moja rodzina nie widziała minusów aby przejść z piętra na piętro. Poszliśmy do Justina i gdy weszłam pierwsza z siostrą na rękach to on się do mnie uśmiechną bardzo szczerze.
Jus- ohh...
C- To jest moja siostra, a to siostro jest mój chłopak!- przedstawiłam  ich sobie.
Jus- Jak się nazywa?
C- Nie wiem zaraz przyjdą moi rodzice to się zapytamy!
Jus- Przyjdą?
C- Tak a nie chcesz?
Jus- Ja tego nie mówiłem!
C- Zobacz Justin ona się uśmiecha!
Rodzice przyszli tak jak mówiłam i przywitali się z Justinem po czym Justin zapytał:
Jus- Jak się nazywa państwa maleńka córka?
M- Chcieli byśmy aby Camilla wybrała!
C- Naprawdę?
M- Tak jak chcesz to Justin może z tobą!
Jus- Nie patrz się tak na mnie Camilla ja nie wiem co masz na myśli, najpierw powiedz, a ja ci coś pomogę wybrać ewentualnie.- Spoglądałam na Justina bo nie wiedziałam jakie on ma imiona na myśli ale okazało się, że czeka aż pierwsza coś powiem.
C- Może coś z: Jasmine, Caroline, Jena, Mia, Victoria?
Jus- Może Victoria?
C- Pewnie bardzo ładne imię bo zwycięstwo!
Jus- heh... No więc miło cię poznać Victorio!
C- Na pewno ci odpowie ale nie dziś!
Jus- Przecież wiem!
Rozmawialiśmy sobie jeszcze z Justinem jakiś czas po czym rodzice zabrali małą i zostaliśmy tylko my. Była na początku cisz, która wydawała się chora bo nikt nie wiedział co ma powiedzieć. Justin po jakimś czasie zaczął:
Jus- Jak wyjdę stąd to zabiorę cię i twoją siostrę na piknik!
C- Będę pamiętać!
Jus- Mam nadzieję! Ktoś w 
razie czego będzie musiał przypomnieć!
C- Czyli na to liczysz?- Uśmiechnęłam się kpiąco( jak tak się da)
Jus- Kocham cię<3
C- Ja ciebie też!
Rozmowa się kleiła do czasu gdy tata przyszedł i się zapytał czy jadę z nim ale ja się spojrzałam na Justina i powiedziałam:
C- Mogę z tobą zostać Justin?
Jus- A nie lepiej abyś wróciła?
C- Nie, czyli tato zostaje!
T- Dobrze to trzymajcie się!
Tata poszedł, a ja znów rozmawiałam z Justinem o nas....

---Ciąg dalszy nastąpi---

To nie koniec szpitala, to dopiero początek!
Pozdrawiam: +Marietta Murawska  +Anette B.  +Magda lena  +Magda B  +Justin Bieber  +Belieber Forever  i innych moich czytelników :) <3

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 22 cz. 2 I wszystko się rozstrzygnie.

Widziałem jak lecę przez szybę po czym poczułem wielki ból....
***Oczami Camilli***
W nocy usłyszałam jak coś się dzieje na dole w domu, postanowiłam wstać i zobaczyć co jest na rzeczy. Gdy już wychodziłam z pokoju to poczułam jak ktoś naciska w tym samym czasie co ja na moją klamkę, więc ją puściłam i gdy drzwi się otworzyły to zobaczyłam mojego ojca.
T- Wstałaś?
C- Tak bo usłyszałam, że coś jest nie tak...
T- No właśnie ubierz się i weź kluczyki samochodu i jedziemy do szpitala! Szybko!!!
C- Ok, a co się stało? Już w tym czasie wyciągałam rzeczy z szafy, byłam w szoku bo nie wiedziałam co się dzieje.
T- Mama rodzi prawdopodobnie!
 Tata zamkną drzwi i poszedł, a ja się szybko przebierałam i po chwili gdy byłam już gotowa to zeszłam na dół i poszliśmy wszyscy do mojego samochodu. Jechałam jak szybko się dało, widziałam, że mamie jest ciężko i bałam się, że coś może się stać ale na szczęście nic się nie wydarzyło i po nie całych 40 minutach byliśmy już w szpitalu. Tata poszedł do pielęgniarek i powiedział, że mama moja rodzi. One od razu go zabrały i tata poszedł z mamą, a ja musiałam wypełnić taką kartę. Po pięciu minutach skończyłam i usłyszałam jak woła ktoś:
"Wypadek samochodowy, chłopak w ciężkim stanie". Odwróciłam się i chciałam iść do rodziców kiedy zobaczyłam, że tym rannym jest mój chłopak. Wtedy zaczęłam płakać, krzyczeć i wtedy też uświadomiłam sobie, że to wszystko przeze mnie.. Pielęgniarka się pytała o dane Justina, więc jej powiedziałam, a łzy nadal ściekały mi po policzkach. Wieźli go na jakąś salę nawet nie wiem jaką, byłam zajęta krzyczeniem aby nic się złego nie stało. Gdy dochodziliśmy do dwu-drzwiowego wejścia to kazali mi zostać, a ja:
C- Jestem jego dziewczyną!!!!
Pielęgniarka- P- Proszę czekać, powiadomimy panią co z chłopakiem jak będzie więcej wiadomo!
C- Ale on musi przeżyć!
P- Jest w ciężkim stanie i trzeba czekać!
C- Na co Ku*wa mam czekać jak on ....-nie dałam rady i czułam się jak to ja właśnie umieram nie on, pielęgniarka poszła, a ja tu zostałam.
Od razu zadzwoniłam do Pattie i Scootera i im powiedziałam, że Justin jest w tej chwili w szpitalu. Rozmowa trwała jakiś czas ale wiedziałam, że zaraz przyjadą i będę musiała powiedzieć im, że to moja wina. Obwiniałam się jak zachowałam się w stosunku do mojego chłopaka, on był miły, a ja byłam jak zwykła s*ka. Moja mama była w szpitalu i jeszcze ktoś kogo kochałam bezwarunkowo, to było bardzo ciężkie. Życie Justina zależało od jego samego czy będzie silny czy nie, lecz nie przyjmowałam myśli, że może być źle. Po nie całej godzinie zobaczyłam jak biegną w moją stronę ważne dla Justina osoby. Przytulili mnie i zaczęli się pytać co się stało.
C- To wszystko przeze mnie, bo jak bym się z nim nie kłóciła to by jego tu nie było!
S- Camilla co się stało to się nie odstanie, musimy się pogodzić z tym i modlić się teraz!
C- Przeprosiny nawet nie pomogą!
S- Zobaczysz wszystko będzie dobrze!
C- Nic nie będzie dobrze bo to ja wszystko schrzaniłam!
P- Ciiii.... zaraz na pewno powiedzą, że jest dobrze i, że Justin wyjdzie z tego!
C- Justina tu w ogóle nie powinno być!
P- A skąd wiedziałaś, że mój syn jest teraz w szpitalu?
C- Przyjechaliśmy z mamą bo rodzi i wtedy zobaczyłam Justina jak wiozą....
Łzy podtapiały mnie od środka, głowa mnie z tych wszystkich uczuć bolała i jeszcze wiedziałam, że zaraz moje rodzeństwo będzie na naszym świecie.
Gdy tak oczekiwaliśmy na jakiekolwiek informacje to zobaczyliśmy, że idzie lekarz, który zajmował się Juju. Oczywiście go zatrzymałam i kazałam mówić co już wiadomo.
L- Justin jest nadal w ciężkim stanie ale na razie jest lepiej niż było oraz jest w śpiące.
C- Będzie dobrze z nim?
L- Jak jest silny i będzie walczył to wyjdzie z tego!
C- Co możemy zrobić, możemy go zobaczyć?
L- Jedna osoba może wejść do niego jest w sali 126 i nic nie da się zrobić więcej trzeba czekać!
C- Dobrze dziękujemy!
Po chwili przemyśleń zapytałam:
C- Pattie pójdź bo to jest twój syn!
P- Nie Camilla ty pójdź bo ty jesteś dla niego ważna i on do ciebie jechał....
C- No dobrze!
L- To co zaprowadzić do niego panią?
C- Poproszę!
Poszłam z lekarzem w stronę jego pokoju i wtedy telefon zaczął dzwonić, był to tata, odebrałam szybko zanim byłam i Justina i:
C- Hallo?
T- Gdzie jesteś?
C- Justin jest w szpitalu!
T- Co się stało?
C- Miał wypadek jak się z nim zobaczę to przyjdę!
T- Dobrze! Czekamy!
Rozłączyłam się i w tej samej chwili doszliśmy do sali 126, weszłam,lekarz mnie samą zostawił i wtedy znów się "topiłam". Podeszłam powoli do łóżka gdzie leżał człowiek, którego tak kochałam i skrzywdziłam. Złapałam go za rękę i zaczęłam mówić:
C- Justin, przepraszam, wiem, ze to jest moja wina i, że gdybym nie była taką s*ką to to by się nie wydarzyło, przeprosiny niczego nie zmienią ale wiem, że słowa są czasem lepsze niż czyny. Kocham cię z całego serca i nie wyobrażam sobie życia bez osoby takiej jak ty, takiej dobrej, cudownej, wyrozumiałej i tolerancyjnej oraz kochanej! Jest to dla mnie bardzo ciężkie bo ty tutaj leżysz, a piętro niżej rodzi się moja siostra bądź już jest na naszym świecie. Kocham Cię<3 Wiem, że jesteś zły i teraz czego ci trzeba to odpoczynek przy rodzinie i wiem, ze jak się wybudzisz to będziemy musieli porozmawiać i wiem, że możesz mnie odrzucić ale wiedz, że jest mi bardzo głupio i uważam, że nie zasługujesz na takiego kogoś jak ja, wiem, że są "lepsze" dziewczyny na świecie i, że to w nich powinieneś szukać kogoś na dłuższą metę.
Przestałam na chwilę mówić i zaczęłam się zastanawiać czy mam już mu dać spokój, ale gdy tak myślałam, że mogę wyjść z tej sali tak i nic nie zrobić to moje serce zaczęło strasznie boleć i nie mogłam.... lecz wiedziałam, że powinnam. Po jakimś czasie przyszła mama Justina i jego menadżer więc ja wyszłam i powiedziałam:
C- To zostawiam was samych, a ja pójdę do mamy i przyjdę jeżeli mogę?!
P- Oczywiście, że możesz! 
S- Nie obwiniaj się już, ok?
C- Nie wiem czy potrafię...
Poszłam do windy abym mogła zobaczyć wreszcie co z moimi rodzicami, co z moją siostrą...
Gdy winda zjechała na porodówkę to zapytałam się przechodzącej pielęgniarki gdzie mam się udać, kobieta pokierowała mnie i udałam się jak najszybciej do tego miejsca. Biegłam. Gdy już byłam blisko to zobaczyłam tatę siedzącego i trzymającego się za głowę. Gdy tylko się zbliżyłam to wstał z krzesła i mnie przytulił mówiąc, że mogę wejść. Wtedy zastanawiałam się dlaczego jego nie ma w środku i wtedy prawda wyszła na jaw:
T- Nie mogę wejść ja!
C- Dlaczego?
T- Bo się....
C- No?
T- Boję się po prostu...
C- Tato co ty gadasz, chodź!
T- ....
C- No proszę! Chociaż pokaż mamie, że jesteś przy niej!
T- No dobrze ale idziesz ze mną!
C- Ok
Otworzyłam drzwi i co tylko zobaczyłam to mamę usiłującą rodzić. Podeszłam z tatą do niej i wtedy złapałam ją za rękę i znów zaczęłam płakać z powodu zmieszanych uczuć. Szczęścia i Nieszczęścia. Po kilku minutach pielęgniarka powiedziała:
"Ostatnie poty proszę wylać i będzie po wszystkim"
Mama dawała z siebie wszystko i po nie całych pięciu minutach, nawet nie wiem bo zegarek był dla mnie nie ważny urodziła się moja siostra. Gdy ja zobaczyłam pielęgniarka przecięła pępowinę i moja siostra zaczęła płakać. To było bardzo słodkie, mama odetchnęła z ulgą i się rozluźniła jak tylko mogła. Tata był szczęśliwy, a ja mogła wpatrywać się na naszą szczęśliwą rodzinę oczywiście nie patrząc na mnie bo ja jak już wspomniałam miałam mieszane uczucia.

---Ciąg dalszy nastąpi---

Wiem, że Justin jest tylko na początku i wiem, że długo nie dodawałam rozdziałów ale w ten weekend obiecuję, że dodam coś każdego dni :) Kocham was i jeszcze raz przepraszam :) Jak się na razie zapowiada to, że będzie coraz lepiej, przynajmniej miejmy taką nadzieję :) 

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 22 Kłótnia, która nie wychodzi na dobre...

Gdy sobie spałam i śniłam to wyciągnął mnie z tego dźwięk dzwoniącego telefonu, otworzyłam oczy po czym od razu usiadłam na łóżku jak bym się czegoś przestraszyła. Lecz zobaczyłam, że drzwi się otworzyły od pokoju i wszedł Justin od razu mnie przeprosił.
Jus- Przepraszam już biorę telefon :)
 C-Ok i tak już nie zasnę!
Justin odebrał telefon i zaczął rozmawiać z tego co się okazało to rozmawiał o tym iż musi gdzieś zaraz być. Ja wstałam bo wiedziałam, że nie zasnę i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gdy skończyłam, prawie dostałam zawału, ponieważ Justin postanowił wejść bez pukania.
Jus- Co tam?
C- Że co? Zawału przez ciebie prawie dostałam, a ty pytasz co tam?
Jus- Przepraszam, nie wiedziałem, że boisz się mnie.
C- Już mnie nie denerwuj!
Jus- Mam nadal przepraszać czy co?
C- Po prostu jak możesz wyjdź!
Jus- Dobra będę na dole
C- ...
Ja wytarłam swoje ciało białym ręcznikiem po czym obwinęłam je wokół swojego ciała. Wysuszyłam włosy, rozczesałam je, związałam po czym zrzuciłam z siebie ręcznik i ubrałam się w czyste ubrania, które zostały mi jeszcze z podróży. Postanowiłam zejść na dół, a tam czekała mnie miła niespodzianka, a mianowicie: śniadanie.
Jus- Hej słońce!
C- Lubisz mnie wkurzać po czym mi słodzić?
Jus- Uwielbiam!
C- Tak też myślałam :)
Jus- Dobrze, może jesteś głodna?
C- No jestem- powiedziałam to w sposób bardzo śmieszny, ponieważ wyglądało to jak prośba o jedzenie.
Jus- To siadaj i zjedzmy moje piękności- Justin słodził mi jak tylko mógł.
C- Widzę, że dbasz o to abym nie schudła :P
Jus- Od czasu do czasu chyba możemy zjeść coś takiego?
C- No niby możemy.
Wzięłam do ręki widelec i zaczęłam jeść jajecznicę, a do tego ciepłe rogaliki i herbata. Było naprawdę bardzo dobre to śniadanie. Oczywiście powiedziałam to Justinowi. Po czym oznajmił mnie:
Jus- Kochanie, ja muszę jechać do studio dziś i mogę cię zawieźć do domu bądź jak chcesz możesz zostać, bo nie chcę cię ciągnąć do studio na nie wiadomo ile.
C- Odwieziesz mnie do domu bo nadal się najlepiej nie czuje.
Jus- Dobrze, może powinnaś iść do lekarza co?
C- Przejdzie mi uwierz!
Jus- Jak chcesz, przecież nie wezmę cię na siłę do niego.
C- heh
Po posprzątaniu naczyń poszłam wziąć swoje rzeczy do Justina do pokoju i wtedy przyszedł on. Podszedł do mnie po chwili obrócił mnie do siebie i zaczął mnie namiętnie całować. Odepchnęłam jego, a wtedy:
Jus- Dlaczego to zrobiłaś?
C- Nie mieliśmy jechać?
Jus- Dobrze ale chyba jesteś ważniejsza!
C- Raczej nie!
Jus- Nie okłamuj siebie samej!
C- Dobra to teraz biorę torbę, a ty bez zarzutów mnie odwieziesz, ok?
Jus- Jak tak bardzo nie chcesz być blisko mnie to ok!
C- Zamknij się!
Jus- Taka jest prawda!
C- Ty nie znasz prawdy!
Jus- Oj wiem więcej niż ty!
C- HAHA.. To było zabawne!
Jus- W twoich ustach to lepiej by brzmiało.
C- Oj wiem więcej niż ty!
Jus- Widzisz mówiłem, że lepiej brzmi!
C- Ok ok, a teraz idziemy!
Jus- Daj ja wezmę torbę!
C- Jak chcesz...
Justin wziął torbę i zeszliśmy po schodach na dół i udaliśmy się do samochodu. Justin wyjechał z podjazdu na ulicę i wrzucił bieg, następnie jechaliśmy w stronę mojego domu. Byliśmy tam po kilku minutach u mnie dostałam buziaka od Justina na pożegnanie po czym wzięłam torbę, ogólnie Justin chciał mnie odprowadzić ale powiedziałam aby jechał, a ja sobie dam radę. Gdy weszłam do domu to mama od razu do mnie podeszła i mnie przytuliła .
M-  Hej córeczko!
C- Cześć Mamo! Jak tam? Co u mojej siostry?
M- A dobrze, rozbierz się, zanieś rzeczy i opowiesz nam jak było.
C- Ok
Poszłam zanieść rzeczy, przebrałam się w coś innego bo było mi nie wygodnie po czym zeszłam na dół i przywitałam się z tatą bo był i od razu kazali mi siadać i opowiadać. Oczywiście powiedziałam im, że rodzina Justina jest bardzo miła i fajnie było. Około 14:00 usłyszałam telefon więc udałam się akceptować połączenie:
Jus- Hej!
C- Cześć!
Jus- Co tam?
C- A dobrze, a ty masz przerwę?
Jus- Tak, a co?
C- Nie nic tak się pytam!
Jus- Ok ja muszę już kończyć.
C- To tylko po to dzwoniłeś?
Jus- Tak aby usłyszeć twój głos!
C- Ok, zadzwoń wieczorem.
Jus- o 18:00 będę miał przerwę, papa :)
C- Pa :) 
Po zakończonej rozmowie zeszłam na obiad, po zjedzeniu wróciłam do pokoju  i odwiedziłam mojego TT po czym zadzwoniłam na Skypie do moich przyjaciółek. Gadałyśmy o różnych rzeczach przez długi czas. Gdy postanowiłam, że robi się późno i  powinnam się iść kąpać.
Też tak zrobiłam, po jakiejś dobrej godzinie byłam już w łóżku i przypomniałam sobie, że Justin miał do mnie zadzwonić o 18:00, a była 21:53. Nie było to fajne uczucie gdy się z kimś umawiasz, a ta osoba cię olewa. Nie ukrywam byłam wściekła. 
M- Camilla!
C- Tak- zeszłam szybko na dół aby zobaczyć co się dzieje bo zazwyczaj jak mama coś chciała to przychodziła do mnie. 
Jak zeszłam okazało się, że wszystko jest dobrze tylko mama chciała abym pomogła jej w sprzątaniu. Tak też zrobiłam aby mamie ulżyć. Następnie poszłam do pokoju i gdy już leżałam to zerwał mnie z łóżka telefon, wstałam i odebrałam:
C- Co chcesz?
Jus- Cześć!
C- Po co dzwonisz?
Jus- Ponieważ jesteś moją dziewczyną.
C- Dobrze i co z tego?
Jus- No chciałem z tobą pogadać
C- Fajnie tylko jakbyś nie zauważył jest po 22:00 i ludzie chodzą czasem spać, a po za tym miałeś zadzwonić o 18:00 no ale..
Jus- Przepraszam!
C- Że co?!
Jus- Możemy już normalnie pogadać?
C- Jeżeli uważasz, że jest wszystko dobrze to się mylisz!
Jus- Camilla, kochanie!
C- Dobrze już skończyłeś bo nie zamierzam z tobą gadać!
Jus- Nie i jak się rozłączysz to zaraz będę u ciebie, więc jak chcesz tego uniknąć to pogadaj ze mną!
C- Grozisz mi?!
Jus- Nie tylko stwierdzam fakt!
C- To już stwierdziłeś więc pa!
Jus- STOP!
C- Weź się ogarnij ludzie chcą spać!
Jus- Gdy ze mną pogadasz to szybciej pójdziesz spać!
C- To mów bo idę spać!
Jus- Przepraszam, że nie zadzwoniłem ale zapomniałem i dopiero teraz mi się przypomniało, wiem, że to wygląda nie zbyt dobrze ale chcę ci udowodnić, że naprawdę zapomniałem. Byłęm zajęty i nawet o 18:00 nie miałem przerwy tylko później i to bardzo krótką bo nie było czasu na takie rzeczy...
Przerwałam jemu mówienie.
C-Czy gdy miałeś tą przerwę krótszą to nie mogłeś zadzwonić?
Jus- Mówię, że zapomniałem, ale przepraszam!
C- Dobrze Justin przeprosiny swoją drogą ale to też mogło być tak, że po prostu nie chciało ci się ze mną gadać!
Jus- To nie tak!
C- Więc będzie lepiej gdy dasz mi już spać!
Jus- Wybaczysz mi?
C- Nie mam podstaw!
Rozłączyłam się i wyłączyłam telefon po czym położyłam się lecz przedtem zgasiłam światło w pokoju. 
***Oczami Justina***
Rozmawiałem z Camillą próbowałem ją przeprosić lecz nic z tego, zdenerwowałem się dlatego, że nie dała mi się wytłumaczyć. Nie wiedziałem co mam robić, jeszcze  raz do niej zadzwoniłem lecz nic po czym próbowałem jeszcze raz, nadal nic tylko operator mówił : abonament jest niedostępny, prosimy zadzwoń później!
Byłem zły i wszystko we mnie buzowało, postanowiłem pojechać do niej. Wiedziałem, że może już spać ale nie chciałem jej/nas tak zostawiać. Wsiadłem w samochód i jechałem w stronę jej domu, w czasie gdy byłem w drodze wyjąłem telefon i próbowałem wciąż dzwonić. Niestety większą uwagę zwracałem na telefon niż na drogę. Po pewnym czasie zobaczyłem, że ulice są puste więc zwiększyłem prędkość po czym znów moja uwaga była zwrócona na dzwonieniu do mojej dziewczyny, wtedy usłyszałem pisk opon oraz dźwięk klaksonu. Nie zdążyłem zobaczyć w lusterka, a wtedy poczułem wyrzut przez przednią szybę, nie miałem pasów zapiętych. Widziałem jak lecę przez szybę po czym poczułem wielki ból...
---Ciąg dalszy nastąpi---
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :) Trochę moim zdaniem tragiczny ale zobaczymy czy Justin żyje czy nie....
Teraz pewnie pomyślicie, że jestem nie normalna pisząc, że on może umrzeć lecz wiedzcie, że blog się nie kończy :) Kocham was <3

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 21 Choroba, ciąża czy zły dzień?

Następnego dnia gdy się obudziliśmy z Justinem to leżeliśmy przez  kilka minut. Justin jak to on nie umiał powstrzymać uczuć i zaczął mnie całować. Odebrałam to jako przywitanie, oczywiście odwzajemniłam pocałunki. Czułam, że chciał coś więcej więc mu od razu przerwałam.
C- Justin!-przerwałam mu pocałunki
Jus- Tak...-zapytał ze zdziwieniem
C- Możesz?
Jus- Co?
C- No jesteśmy u twoich dziadków w domu więc może nie chcieli by nie wiadomo czego słuchać :P-próbowałam mu wytłumaczyć
Jus- Ale jesteśmy u mnie w pokoju :)
C- To co?...
Jus- Dobrze jak nie chcesz to nie będę cię zmuszał!- powiedział to tak jakby się obraził na mnie, a ja nie chciałam się kłócić więc też od razu próbowałam wyprostować sytuację
C- Justin, proszę nie kłóćmy się.
Jus- Ja nie zamierzam się kłócić!
C- To dlaczego powiedziałeś to tak sucho?
Jus- Powiedziałem normalnie!
C- Nie ale dobrze niech ci już będzie!
Jus- Idę na dół!
C- Ok...
Gdy Justin poszedł na dół to ja wzięłam rzeczy, które miałam dziś ubrać i poszłam się odświeżyć, nie trwało to wieczność bo chciałam jak najszybciej pogadać z Justinem, głownie dowiadując się czy jest zły bo coś mu nie wierzyłam. Ubrałam spodnie khaki i do nich koszulę w kolorze białym. Związałam włosy w niedbałego koka i udałam się na dół. Dziadkowie oraz Justin siedzieli w salonie, ja podeszłam i się przywitałam, a wtedy Justin złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie tak abym usiadła mu na kolanach, gdy już siedziałam to zaczęliśmy rozmawiać, po jakimś czasie babcia Justina powiedziała:
B- Idę przygotować coś na śniadanie :)
C- Może mogę pomóc?
B- Jeżeli chcesz to pewnie :)
C- Dobrze to chodźmy!
My z babcią mojego chłopaka udaliśmy się do kuchni, a dziadek Jusa i on siedzieli na kanapie i oglądali powtórkę jakiegoś meczu. Ja pomagałam: wstawiłam wodę na herbatę, włożyłam do garnka jajka aby się ugotowały, pokroiłam razem z panią domu różne warzywa i zaczęłyśmy szykować stół w salonie abyśmy razem mogli spędzić czas przy śniadaniu. Gdy już wszystko było gotowe to usiedliśmy i Justin zaczął modlitwę gdy już powiedział "Amen" to każdy wziął sobie to co chciał i zaczęliśmy napełniać żołądki. W czasie gdy jedliśmy także wymienialiśmy się zdaniami. Było bardzo miło po czym gdy zjedliśmy znieśliśmy z Justinem i nie tylko naczynia do kuchni i włożyliśmy do zmywarki. Następnie usiedliśmy na sofie aż Justin nie wpadł na genialny pomysł:
Jus- Może byśmy pojechali do miasta bym pokazał Camilli gdzie zaczynałem i wiele innych rzeczy, co?
B- Pewnie możemy jechać, czemu nie!
D- Tak też tak uważam!
Jus- No więc zbierajmy się!
B- Justin tylko się naszykujemy i jedziemy.
Jus- ok
Ja z Jusem poszliśmy do jego pokoju i Justin założył na siebie Jeansy i granatowy T-shirt po czym przejechał ręką po włosach i usiadł koło mnie na łóżku.
Jus- Czemu cały czas się na mnie patrzysz?
C- Bo wiem, że jesteś zły na mnie.
Jus- Dlaczego miałbym być?
C- Ponieważ nie pozwoliłam ci na więcej...
Jus- Nie byłem i nie jestem zły po prostu byłem zdziwiony iż nie chcesz.
C- Naprawdę?
Jus- A okłamałbym cię myślisz?
C- No nie wiem!
Jus- Nie wiesz?- zapytał kpiąc
C- No nie wiem- odpowiedziałam w sposób taki aby się drażnić z moim chłopakiem
Jus- To już tobie mówię, że tak było :) ok?
C- Dobra, dobra...
Jus- Camilla..
C- Tak
Jus- Nie drażnij mnie!
C- Ok jak chcesz ale moja powaga może zabijać!
Jus- Ok to ja jednak rezygnuje!
C- Na pewno?
Jus- Tak!
C- To dobrze!
Po jakimś czasie usłyszeliśmy jak babcia Justina otwiera drzwi pierw pukając i mówi, że są już gotowi, więc wtedy postanowiliśmy iść do auta. Gdy tak zrobiliśmy to udaliśmy się w stronę Teatru gdzie Justin zaczynał. Dziadkowie Justina zrobili nam zdjęcie przy gwieździe jego. Zwiedziliśmy prawie całe miasto po czym poszliśmy z dziadkami Jusa do parku i tam spotkaliśmy grupkę fanek, były w wieku 16/18 lat oczywiście fotka była, autograf też po czym rozeszły się a my kontynuowaliśmy spacer. Kilka osób robiło nam zdjęcia. Justina to zaczęło denerwować, chciał podejść do tych osób ale powiedziałam aby nie reagował i zaproponowałam, że jeżeli chce to możemy iść z parku, a on wpadł na pomysł, że pójdziemy wszyscy do kawiarni, która była blisko parku. Jak byliśmy już w środku to zajęliśmy miejsca i zamówiliśmy sobie jakieś ciasto i kawę Late. Do kawiarni przyszedł też przyjaciel Justina Ryan, nie wiedział, że tu jesteśmy ale gdy nas tylko zobaczył to podszedł i się przywitał.
Jus- Hej stary!
R- Cześć wam wszystkim!
Jus- Co ty tutaj robisz? Sam w kawiarni?
R- Czekam na dziewczynę!
Jus- Aha.. to czekaj już nie przeszkadzamy!
R- Nie spoko i tak powinienem ją przedstawić swojemu najlepszemu kumplowi, więc wiesz...
Jus- Ah to zaraz poznam twoją dziewczynę, ok
R- Jak tam Camilla i państwo się trzymają?
B,D- Dobrze!
B- Dziękujemy!
C- A dobrze dobrze!
R- To ok, o idzie moja dziewczyna, poczekajcie!
Ryan poszedł po nią i ją przyprowadził, gdy już ją poznaliśmy to przysiedli się do nas. Spędziliśmy tutaj jakiś czas po czym dziadkowie Justina nas zostawili i wrócili do domu, a my udaliśmy się w czwórkę na halę gdzie można pograć w różne rzeczy. Ja i dziewczyna Ryana Marta dobrze się dogadywałyśmy i ogólnie było miło. Gdy byliśmy na tej hali to postanowiliśmy zagrać w siatkę w dwa na dwa. Graliśmy kilka razy po czym stwierdziliśmy, że jest już wieczór i trzeba wracać. Gdy byliśmy już u dziadków to Justin przypomniał im, że my za kilka godzin wyjeżdżamy, a dokładnie o 18:00 bo chcemy jechać na noc do taty Jusa i jego rodziny. Dziadkowie jego byli trochę zawiedzeni, że nie zostajemy dłużej ale cóż.  Gdy już się pożegnaliśmy z dziadkami i wszystko wzięliśmy co nasze to wsiedliśmy do auta i Justin odpalił silnik i ruszył w stronę domu swojego ojca. Gdy byliśmy na miejscu wszyscy się ucieszyli, a zwłaszcza dzieciaki. Trafiliśmy na kolację, było miło lecz było późno więc położyliśmy się spać, jednak najpierw pobawiliśmy się trochę z dzieciakami i porozmawialiśmy z tatą Jusa i jego żoną. Gdy leżeliśmy sobie w pokoju gościnnym na łóżku to usłyszeliśmy jak ktoś idzie po cichu do naszego pokoju. Słychać po chwili było pukanie lekkie, gdy weszły te ludki to okazało się, że to Jazzy i Jaxon. 
Jz- Cześć!
Jx- Cześć!
Jus- A wy nie śpicie?
C- Mama wasza mówiła, że zasnęliście!
Jz- Nie bo udawaliśmy i czekaliśmy aż wy tutaj przyjdziecie.
Jus- Aha, więc dziś nie śpicie?
Jz- Chcielibyśmy z wami!
C- Z nami?
Jz- Tak! Jaxon też chce!
Jus- Co ty na to Camilla?
C- Zastanowię się- wiedziałam, że im pozwolę ale chciałam przetrzymać ich w niepewności
Jz- Prosimy Camilla!
C- No .....to chodźcie!
Jz- Dziękujemy- Dzieciaki wskoczyły na łóżko i nas przytuliły. Było to miłe.
Przytuliły się i my ich przykryliśmy, Justin pocałował mnie w czoło i wtedy:
Jz- A mnie?
Jus- Dawaj czoło!
Pocałował siostrę po czym swojego brata i zgasił światło położył się i zasnęliśmy. Rano obudziły nas promienie słońca przebijające się przez okno nad łóżkiem. Dzieciaki zaczęły wariować, a my z nimi aż przyszedł tata Justina i jego rodzeństwa. 
Jeremmy*(T)
T- A wy nie śpicie tylko już każecie Camilli i Justinowi się z wami bawić?
Jus- Oni z nami spali i nie przeszkadzają nam więc stwierdziliśmy, że się pobawimy.
T- Przecież spali u siebie!
Jz- Nie bo udawaliśmy!
T- Aha... jak się mama dowie to co wtedy?
Jz- Możesz zawsze jej nie mówić!
T- A co z tego będę miał Jazzy?
Jz- Buziak wystarczy?
T- Tak!
Jazzy podeszła dała buziaka swojemu tacie i wróciła do zabawy.
T- Justin zaraz zejdźcie na śniadanie!
Jus- Dobra!
Bawiliśmy się jeszcze chwilę po czym zeszliśmy jeszcze w piżamach na śniadanie, gdy zjedliśmy wróciliśmy z Justinem do góry.
C- Justin ja idę wziąć prysznic!
Jus- Ok!
Poszłam do łazienki, która była połączona z pokojem i chciałam się zrelaksować przy spadających na mnie kropli wody. Było to fajne uczucie bo można było zapomnieć na jakiś czas o realistycznym świecie. Lecz niestety przerwał mi tą chwilę Justin wchodzący do łazienki. Wtedy ja zaczęłam mówić:
C- Co ty robisz?
Jus- Przyszedłem do łazienki!
C- Po co?
Jus- A nie mogę?
C- Możesz ale musisz?
Jus- Chcę!
C- To wyjdź!
Jus- Dlaczego?
C- Bo proszę!
Jus- No dobrze!
Gdy już wyłączyłam wodę i ręcznik służył mi za okrycie to przyszedł mój chłopak.
Jus- Już piękna?
C- Tak!
Jus- To teraz ja użyję prysznica!
C- heh ok!
Jus- Zapewne nie chcesz jeszcze raz zamoczyć swego ciała?
C- Pewnie nie!
Jus- Dobrze!
Wytarłam się po czym się ubrałam w leginsy i zwiewną bluzkę, wytarłam włosy i pozostawiłam je dotykające moich ramion do wyschnięcia. Poszłam do pokoju i ogarnęłam ten bałagan na łóżku i nie tylko, byłam zamyślona i nic nie słyszałam aż nagle poczułam dotyk, jak Justin swoimi rękoma objął mnie w tali. 
C- Przestraszyłam się!
Jus- Przepraszam, nie wiedziałam, że się mnie boisz!
C- Nie boję się ciebie tylko byłam zamyślona i to właśnie dlatego.
Jus- Ok...
Zeszliśmy na dół rozmawialiśmy przez długi czas z rodzinką Jusa, a później zaczęliśmy się bawić wszyscy grając w różne rzeczy. Zeszło nam to do późna i stwierdziliśmy, że my musimy się zbierać bo do Los Angeles długa droga. Tak też było zapakowaliśmy rzeczy do samochodu, pożegnaliśmy się i wyruszyliśmy w drogę. Przez jakiś czas była po między nami cisza ale przełamał ją Justin.
Jus-Dlaczego nic nie mówisz?
C- A co mam mówić?
Jus- Nie wiem cokolwiek!
C- Nastrój mi się zepsuł!
Jus- Dlaczego tak mówisz?
C- Bo mnie głowa boli!
Jus- Mam podjechać do apteki po jakieś tabletki?
C- Nie dam radę!
Jus- Na pewno?
C- Tak!
Jus- Coś jeszcze cię boli?
C- Nie!
Jus- Może okres?
C- Nie na pewno nie!
Jus- To nie wiem!
C- Myślisz, że głowa nie może boleć tak od tak?
Jus-Wiesz ja nie jestem lekarzem
C- Tyle to wiem! Ale umiesz się zaopiekować innymi!
Jus- Ktoś to musi potrafić!
C- Pewnie tak!
Jus- A może w ciąży jesteś i zostanę tatą!
C- Justin... nawet nie zaczynaj!
Jus- No co?
C- Wątpię bo się zabezpieczaliśmy!
Jus- Wiesz czasami i to nie wypali!
C- Możesz?
Jus- Dobra już nic nie mówię!
C- Moja mama jest w ciąży i powiem szczerze, że wolałabym zaczekać jeszcze zanim okaże się, że będziemy rodzicami!
Jus- Ok będziemy czekać!
C- Mam nadzieję, że zgadzasz się ze mną?
Jus- Tak, mamy czas!
C- To prawda!
Byliśmy po kilku godzinach na miejscu była 21:00
Wysiedliśmy Justin wziął torby, a ja poszłam otworzyć drzwi, weszliśmy Justin poszedł torby zanieść na górę, a ja szybko postanowiłam zrobić kolację bo byłam głodna i nadal mnie głowa bolała więc pomyślałam, że przejdzie mi jak coś przekąszę. Po pięciu minutach wyszła pyszna jajecznica. Justin był pod wrażeniem, że tak szybko mi się udało. Gdy jedliśmy to Justin zadał pytanie:
Jus- Zostaniesz dzisiaj u mnie ok?
C- Dobrze!
Jus- Jutro jak będziesz chciała to cię odwiozę a jak nie to nie.
C- Ok.
Zjedliśmy włożyłam naczynia do zmywarki poszłam się umyć Justin tak samo ale on później niż ja. Następnie poszłam do sypialni i usiadłam na łóżku ponieważ zakręciło mi się w głowie. Gdy Justin przyszedł ja jeszcze siedziałam, było mi już lepiej ale jeszcze siedziałam. 
Jus- Kochanie coś się stało?
C- W głowie mi się zakręciło ale już mi lepiej!
Jus- Może chcesz jednak jakiś środek?
C- Nie naprawdę już mi lepiej!
Jus- No dobrze to połóżmy się spać!
C- Ok
Położyliśmy się spać po czym położyłam głowę na torsie Justina i zasnęłam.

---Ciąg dalszy nastąpi---

Przepraszam, że nie dodawałam tak długo rozdziałów ale czytałam Danger/a bo nadszedł na niego czas :) Ale postaram się już normalnie dodawać rozdziały choć czytam teraz "Danger Back" Pozdrawiam was i proszę o komentarze :)
Jak będzie 10 komentarzy to dodam następny rozdział :)

Czytasz=Komentujesz